Przeszedłem się jeszcze kawałek, deszcz się nasilił a łapy coraz bardziej zapadały w błotnistym mule. Nie dostrzegłem niczego podejrzanego, miałem też dużo szczęścia, że nie natknąłem się na strażników patrolujących. A może oni nie obawiali się ataków ze strony Brzasku? Chrząknąłem i zawróciłem z drogi. Nic tu po mnie.
z/t